Rozważania Drogi Krzyżowej ulicami miasta

mar 31, 2023 | Aktualności

DROGA KRZYŻOWA ULICAMI MIASTA

31 marca 2023 r. 
rozważania przygotował Ruch Światło-Życie naszej parafii

WSTĘP

Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Wypełnić całą drogę krzyżową miłością, każdą stację przemienić, wszystko uczynić nowym. Chcę abyś każdą stację widział inaczej, nie tylko jako ostatnią, najcięższa już mękę, ale drogę wypełnioną miłością, której chcę nadać nowe imię: krzyż.

Jezu, dzięki Tobie krzyż jest tożsamy z miłością a miłość z krzyżem. To jest miłość. Tak mamy kochać. Droga krzyżowa jest więc drogą miłości. Tą drogą chcę dzisiaj z Tobą przejść…

 

STACJA I

Jezu, pozwól mi dzisiaj z dziękczynieniem zobaczyć stację skazania na Cię śmierć nie jako osądu i wyroku, ale jako początku dopełnienia woli Ojca,  jako początek umiłowania nas do końca, początek mojego zbawienia…

Ja Sam czynię wszystko nowym- skazanie nie jest tylko wyrokiem ludzkim, ale jest początkiem dopełnienia dzieła mojego życia. Z chęcią to czynię, by tobie pokazać, co to znaczy kochać…

Pragnę spełnić, Ojcze, Woli Twej zamiary, bo przez to się objawi dobroć Twa bez miary.

Objawi się Twa wszechmoc, Twej mądrości zdroje, pójdę ludziom na ziemi ukazać piękno Twoje!

Pójdę szukać Twych dzieci, ich krzyże, ból i męki wezmę na barki swoje, by nie zaznały udręki. I by zaznały życia dam za nich życie moje. Wyrwę je z nędzy świata, zwrócę w ramiona Twoje!

STACJA II

Jak mam umiłować krzyż, Jezu, kiedy po ludzku jest to coś, od czego zazwyczaj ucieka się jak najdalej? Żeby było łatwo, żeby się powodziło… a to wcale nie o to chodzi, bo szczęście moje codzienne w krzyżu jest ukryte, choć tak łatwo mogę go nie ukochać, nie rozpoznać perły, nie dostrzec swojej szansy, możliwości zbliżenia do Ciebie. Pomóż przyjąć Twój plan na moje życie – podjąć go z wzrokiem skierowanym ku celowi tej wędrówki. Nie marnować drogocennej Krwi Twojej i wysiłku, ale otworzyć się na ogromne owoce krzyża.    Ku temu wciąż więcej modlitwy mi potrzeba… aby rozpoznać Boga przychodzącego, nie aby Go przemówić na moje, nie aby zmienić Jego plan na mój własny, ale by umocnić się na czas przyjścia Jego Woli, aby serce gotowym się stało. Jezu, Swoją mocą przytrzymaj moje ręce na krzyżu, gdy nadejdzie pora mojego Fíat…

 

STACJA III

Wielkie są cierpienia, jakie znosi sprawiedliwy… Jakie trudności można spotkać na drodze miłości? Czyż cały świat nie walczy przeciw niej? Miłości krzyżowej, która jest dla świata głupstwem i wobec świata znakiem sprzeciwu? Wiem, że idąc drogą Twojej miłości nie mogę iść drogą świata. Nie mogę wierzyć jego prawdom ani cenić jego wartości. Wiem, że wielu się przez to narażę, że znienawidzą mnie z Twego powodu, jak znienawidzili Ciebie, bo nie byłeś im wygodny. Wiem, ze niełatwo jest być komuś solą w oku, bo sól szczypie i przeszkadza. Niełatwo zanosić prawdę, bo ta, choć wyzwala- także boli i dlatego ludzie będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ja mam zaś czuwać we wszystkim, znosić trudy, wykonać dzieło ewangelisty, spełnić swoje posługiwanie, choć wiem, że niełatwo jest być Światłem Twoim, bo za dużo przy nim widać. Wiem, że świat musi mnie odrzucić tak, jak Ciebie odrzucił.   (Z drugiego listu do Koryntian) Zewsząd więc znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele.    Przemija jednak postać świata tego wraz z jego czasem i dobrami, i to przywraca mi siły, aby po potknięciu się o ten świat wstać dla Ciebie.

 

STACJA IV

W najtrudniejszej chwili spotykasz Swą Matkę. Maryjo, jesteś na drodze krzyża– Ty, któraś zawsze była z Jezusem, kochała we wszystkich Jego bólach, smutkach, radościach. Teraz to spotkanie także pełne jest miłości. Doskonałej, krzyżowej, nieustającej. Jedno spojrzenie więcej wyraża miłości niż słowa, choćby najwznioślejsze. Pokazujesz Jezu, że wielka miłość nie wymaga słów, potrafi milczeć, jest cicha, natomiast mała miłość wymaga wzniosłych słów. Potrzebuje urosnąć choćby słowami, bo się wynosi i chce być zauważona.

W tym miejscu Panie, pozwól mi spotkać się z Tobą w ciszy serc naszych. Spotkajmy się w tych ranach, które bolą najbardziej, w chwilach samotności, w tym co odbiera mi siły. Bo Ty dobrze to znasz i mówisz do mnie: jestem w tym wszystkim, Ja już wszędzie tam byłem, to wszystko już zwyciężyłem, tam czekam na ciebie, na twoje ciche ,,tak” czasem radosne, a czasem zmęczone… Spotkaj się ze mną jak Matka, patrz twoimi oczami w Moje. Bądź swym sercem w Sercu Moim.

 „Bądź dla mnie czułą matką, choć jesteś moim dzieckiem

Bądź dla mnie wszystkim choć jesteś niczym wobec Mojej wszechmocy

Bądź dla mnie oparciem, choć ciągle upadasz i Ja Cię stale podnoszę.

Bądź dla Mnie – jak Ja jestem dla Ciebie…”

 

STACJA V

Pragnę pomóc Ci nieść Twój krzyż…ale jakże mam to zrobić, skoro ledwo swój krzyż podnoszę i staram się wziąć na barki… Jezu, nawet tego nie potrafię uczynić sam. Bez Twojej pomocy nie jestem w stanie nawet ruszyć go z miejsca, a co dopiero pomóc Ci nieść Twój i moich braci, aby nosić ich brzemiona? Jakże mam Ci ulżyć, kiedy zależę zupełnie od Ciebie i sam nie mam sił do niczego? Będę choćby w myśli jednoczyć mój krzyż z Twoim, bo oba i tak Ty sam dźwigasz i czynisz jedno. Ilekroć nie domagam, doświadczam ułomności swych sił, tylekroć chcę patrzeć na Ciebie, tylekroć Twoją moc widzieć, tylekroć być mocnym Twoimi siłami, zwyciężać Twoim zwycięstwem, bo od Ciebie zależę jedynie…i wszystko jest z Twojej łaski.

Wystarczy mi Twojej łaski na lęk i słabość bez miary,

na ból, na czarną godzinę, ufam, dzięki Tobie wystarczy mi wiary.

Wystarczy mi Twojej łaski wśród chaszczy na drodze i kniei,

na przejście przez ciemną dolinę, wystarczy mi Twojej nadziei.

Wystarczy mi Twojej łaski, na chwile złej samotności,

na ciężką drogę do źródła wystarczy mi Twej miłości.

 

STACJA VI

Wielka miłość umie zamieniać rzeczy małe na rzeczy wielkie i tylko miłość nadaje czynom naszym wartość.

Panie, oczyść mnie od tego, czym zasłaniam sobie Twoje oblicze, i pozwól mi dostrzec Twoją Twarz czystą, bez moich wyobrażeń, bez przekonań o Tobie, bez tego, co mówią o Tobie inni, bez tego, czym brukają Twarz Twoją Świętą, bo pragnę tylko Twojej prawdy, poznać Cię takiego, jakim jesteś naprawdę, gdy mówisz, żeś samą Miłością.

Zobacz na moim obliczu ślady uderzeń, które zniosłem po to, aby na twoim zeszpeconym obliczu przywrócić mój obraz. Krew, która spływa jest krwią oczyszczenia twego, bo i ciebie pragnę oczyścić z tego, co fałszywie sądzisz o sobie, co fałszywego słyszysz i nieopacznie przyjmujesz za swoją prawdę z której budujesz swój obraz. Przyjdźcie do Mnie po prawdę o was, że choć jesteście słabi i upadacie pod ciężarem własnych przywiązań, możecie być wolnymi. Choć się ranicie w ludzkiej naturze, dusza wasza jest piękna i serce wasze zdolne jest do pięknej miłości. Choć grzeszycie, choć zdradzacie, wola wasza zdolna jest do dobrego, i czyny Wasze ku dobremu są w stanie służyć. Przyjdźcie po prawdę, bo chcę Wam przywrócić Wasz obraz prawdziwy. Abyście się już o kłamstwo nie potykali. Prawda was wyzwoli z myśli żeście nic nie warci, żeście za słabi, by zbliżyć się do mnie, przyjdźcie wszyscy, ja was pokrzepię i prawdą uwolnię…Przyjdź zmyć to wszystko, bo na to czekam w tej stacji.

Proszę więc, oczyść mnie, Jezu w Twoim świetle, choć boję się bliżej podejść, by się nie okazało, że tak mało jestem do Ciebie podobny…

 

STACJA VII

Nie bójcie się, to Ja jestem… Kiedy zbytnio przytłoczą mnie trudności i rozglądając się wokół siebie zacznę upadać, tracić wiarę, zacznę tonąć- każ mi przyjść do Siebie po wodzie…Panie, przymnóż mi wierności, przymnóż wiary, abym mógł dać jej świadectwo. Do kogo byśmy poszli, gdybyś Ty nie wstał? Gdybyś umęczony drogą zostawił krzyż i odrzucił go ze zmęczenia? Cóż by to było, gdybyś powiedział, że dość masz już naszych zdrad, naszej niewierności, naszego egoizmu? Do kogo wtedy byśmy poszli? A do kogo pójdą oni, jeśli my zmarnujemy daną nam łaskę i nie damy świadectwa? Jeśli my nie wytrwamy w wierze? Wspólnie tworzymy jedno Ciało, to jest: Kościół Chrystusa. I trzeba nie tylko nam samym powstawać, ale podnosić tych, którym brak sił, bo jeśli jeden członek w ciele niedomaga i cierpi – odczuwa to całe ciało. My więc mimo własnych upadków powstajemy Twoją mocą, nie poddajemy się zniechęceniu, ale chcemy trwać w wierze, że to, co odkrywamy w chlebie, zostało zawieszone na krzyżu, to, co jest w kielichu, wypłynęło z Jego boku. Że gdy spożywamy Ciało i Krew Chrystusa, zmieniają się one w nas i nas przemieniają. Że jeśli trwamy w miłości i pokoju, stajemy się Ciałem Chrystusa i przyjmując Ciało Chrystusa odpowiadamy: Amen, składając nasze życie na stole Pańskim.

Bądźmy więc prawdziwymi członkami w Chrystusie, aby prawdziwe było nasze: Amen.

STACJA VIII

Nie płacz, duszo, choć to, co się dzieje przekracza Twoje rozumienie. Przyjmij nowymi oczami, wzrokiem pełnym nadziei to, że z Miłości do Ciebie życie zstąpiło, by zostać zabitym, chleb zstąpił na ziemię, by mógł łaknąć, droga zstąpiła by móc być zmęczonym drogą, źródło zstąpiło by pragnąć… Trudna to nauka. Któż to może pojąć? Zechciej ty właśnie pierwszy. Pozwól sobie przyjąć nowe rozumienie, bo Ja czynię wszystko nowym. Przypatrz się temu kawałkowi chleba i stale odnawiaj się w swoim rozumieniu, ku głębszemu poznaniu Boga Samego. Tak, dla Ciebie w Hostii uniżonego…

Idź do tych dzieci Moich, które same do Mnie nie chcą przyjść, zanieś im Mnie w Monstrancji serca swego, abym mógł być blisko nich. Tak ogromny to dla nich ratunek i choć nie są świadomi, to już sama obecność Moja ich przemieni. Wierz tylko. I przychodź wciąż na nowo czerpać z Mojego Źródła, bo woda tam jest wodą życia i nigdy się nie wyczerpuje. Bierz dużo z serca Mego, bo pragnę dawać dużo, abyś ty sam żył i mógł potem udzielać z tego braciom. Nie szukaj już wśród nich pocieszenia, ale sam pocieszaj; idź i staraj się rozumieć, a nie szukać zrozumienia; nie szukaj miłości, ale kochaj; nie oczekuj pokoju, ale sam wprowadzaj pokój, gdzie jest niezgoda; bądź światłem tam, gdzie panowanie ciemności; radością, gdzie płacz i smutek, gdzie beznadzieja; bądź narzędziem Mojej łaski, lustrem odbicia Mego, studnią pełną darów moich i pozwól czerpać tę miłość, bo to jej każdy szuka na ziemi, choć najczęściej nie tam, gdzie można ją znaleźć… Idź i bądź jak Ja. Wystarczy ci Mojego pocieszenia i Mojej łaski.

STACJA IX

Wciąż nowe potknięcia… już nie o świat zewnętrzny, bo w miarę drogi uczysz mnie z nim walczyć i omijać przeszkody pod nogami. Teraz potykam się jeszcze o własną wolę, okazuje się, że o swoje nogi także można się potykać. O wspaniałe plany własne, a zupełnie sprzeczne z wolą Boga.

I z tego pragnę cię oczyścić. Ja nie kradnę, nie odbieram ci tego wszystkiego dla twego smutku i udręczenia, bo tak czyni nieprzyjaciel i przez to rozprasza. Nie tak jednak Ja czynię. Ja uwalniam przez oddalenie od ciebie zbytnich przywiązań twoich, trosk, których pełne są ręce twoje i serce, aż do ziemi nimi obciążone, aż do upadku. Ja przychodzę uwalniać cię od własnej woli twojej.

Nie szukaj tego, co wielkie- szukaj woli Mojej. Już niczego nie chciej tu na ziemi, lecz wszystkiego oczekuj tam, w niebie- dla ciebie i braci twoich. We Mnie oczekuj wszystkiego, bo to Ja daję ci życie w obfitości. Oddaj wszystko w swoim sercu i bądź wolny wobec świata, ludzi i siebie samego, aby jedynie Miłość rządziła tobą i cię ubogacała. Nie obawiaj się. O nią nie można się potknąć, ale wesprzeć, by znów powstać z nadzieją i pokojem w sercu.

 

STACJA X

Zrezygnowałeś z życia cielesnego dla życia duchowego i pozwoliłeś się, Jezu, odrzeć ze wszystkiego, by stać się dla mnie wszystkim i we wszystko Twoje mnie przyodziać… Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Ja leczę złamanych na duchu i przewiązuję ich rany. Nie zatrzymuję już nic dla siebie, ale szaty Moje oddaję, by mogły przewiązać twoje rany, twoje złamane serce. Po to także przyszedłem. Spójrz na odarcie z szat jako na obdarowanie cię nimi, są jako bandaże na opatrzenie twoich ran. I ty z chęcią udzielaj innym ze swojego, bez żalu dziel się dobrem, które masz ode Mnie. A w nowe szaty chwały Sam cię przyodzieję. Szaty Zbawienia, szaty Zwycięstwa. Chciej tylko.

(Z listu do Efezjan:) W końcu bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc do walki przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością.

STACJA XI

Tak ściśle przybili Twe ciało, że nie mogłeś się poruszyć, abym ja mógł być wolny, nie przybity do opinii innych, nie przybity wiecznie do grzechu, abym wolność miał w Tobie… bym mógł biec w zawodach życia, nieskrępowany, nieprzywiązany…

Cóż to za miłość ogromna, co w sercu się nie mieści? Żeś chętnie podał ręce swoje, aby przez rany mogła wypłynąć Twoja miłość… nie był to też koniec przebicia, boś zapragnął i pozwolił później jeszcze przebić Sobie bok..

Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie. Powstań, pójdźmy stąd! Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański. Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany w ogrodzie. Obejrzyj moje ręce tak mocno przybite do drzewa za ciebie, który niegdyś przewrotnie wyciągnąłeś swą rękę do drzewa. Zakazano ci dostępu do drzewa będącego obrazem życia, ale Ja, który jestem życiem, oddaję się tobie.

I wypłynęły życiodajne dwa promienie – oba z miłości, z łaski Twojej, choćby był to ogień rozgrzewający, rozpalający miłość moją i ducha do rzeczy wielkich, do chęci ofiary, poświęcenia i służby, albo też chłód wody, mróz osamotnienia, trudności, dni całych naznaczonych walką o choćby jeden uśmiech… Chcę przyjąć je oba, bo serce, jak cenny stop metali tak właśnie się hartuje – próbuje się w ogniu i wodzie. Oba tak cenne, aby uformować serce na wzór serca Twego…

I właśnie po nich pragnę biec prosto do Twojego serca, z którego wypłynęły. Oba z wielkiej Twojej Miłości.

Jezu, nie chcę już tylko stać pod krzyżem, patrzeć na Ciebie z odległości, trochę z dystansem. Nie tak uczyłeś mnie kochać, nie taka jest Twoja miłość. Ty nie stoisz z boku, nie przyglądasz się z oddali mojemu cierpieniu, ale jesteś Bogiem bliskim. Tak oczy w oczy, wzajemne spojrzenie, może być jeszcze spod krzyża, jednak serce może być w Twym Sercu tylko na krzyżu.

 

STACJA XII

Pożyteczne jest dla Was moje odejście, gdyż Moja śmierć to wasze zwycięstwo! I zwyciężyłeś, Jezu walcząc o mnie, choć niejeden zrezygnowałby w trakcie drogi. Ty uznałeś, że moje życie i serce moje warte jest każdej kropli krwi Twojej, żeby zdobyła mnie dla Ciebie. W Bożych oczach moje zbawienie było warte wymiany życia Jego Syna. O kimże jest człowiek, że troszczysz się o niego, że o nim pamiętasz i niewiele mniejszym go czynisz od aniołów… Dziękuję, że tak wielkie nadzieje we mnie pokładasz, że patrzysz na mnie z taką wiarą, z jaką nigdy nikt nie odważył się spojrzeć, że mogę być spokojny, bo nie ma już śmierci… człowiek już więcej nie umiera, śmierć nad nim nie ma już władzy. Z ufnością chcę każdego dnia stawiać to sobie przed oczy i zaczynać od nowa, bo dziś mimo trudu Twego – nie zdążyłem,

Nie zdążyłem Cię rozpoznać, gdy szedłeś obok,

Nie zdążyłem otworzyć Ci drzwi serca, gdy przychodziłeś i pukałeś,

Nie zdążyłem się nawrócić,

Nie zdążyłem odpowiedzieć,

Nie zdążyłem podziękować, za to wszystko, bo to takie codzienne,

Nie zdążyłem być przy Tobie, czuwać, po prostu być dla Ciebie,

Nie zdążyłem Cię dziś kochać, wciąż kochając tylko siebie…

Obym zdążył jutro, zanim znów w samotności oddasz za mnie życie…

 

STACJA XIII

Zostawić krzyż i oddzielonym od trudności można być tylko po śmierci. Zdjęto Cię z krzyża wtedy, gdy dopełniłeś woli Ojca. Kiedy do końca nas umiłowałeś. Rozumiem, że czas jaki tu mamy jest dla wykonania woli Twojej, aż dzieło naszego życia dopełni się i obfitym będzie w owoce. Tak, jak wola Boga w Tobie, posłanie, które wypełniłeś. Wtedy kończy się okres wygnania, trudu i ciągłych walk duchowych, okres z dala od Ciebie i naszego domu. Wtedy krzyż zostaje nam zdjęty z barków, a my już od niego wolni, rodzimy się do życia prawdziwego, gdzie już tylko zbiera się chwalebne owoce krzyża, owoce tego, czy kochałem. Czy ustrzegłem wiary występując w dobrych zawodach.

Kochające ramiona Matki przyjęły Twoje ciało na ziemi. O, jakże wzrok jej pełen smutku ludzkiego… ale i pokoju ogromnego, że w niebie Twoją dusze przygarnął Ojciec. I ja pragnę wierzyć w to, że poza przyjęciem naszych ciał przez bliskich na ziemi, nasza dusza będzie przyjęta przez Ciebie, przytulona do Twego serca. Wierzę, że na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Tam jest skarb Twój, gdzie jest serce Twoje.

 

STACJA XIV

Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Cisza i tajemnica – pozwól sobie na tę ciszę i na tę tajemnicę w swojej wierze. Mimo, że dla apostołów zawalił się cały świat i cała ich ufność legła w gruzach aż do Mojego przyjścia – Ty nie zatrzymuj się na tym, bo większa była moja łaska. I poślę Ducha, pocieszenie poślę w ich serca. Uwierz, że pożyteczne jest dla was Moje odejście.

Pozwól mi, Jezu, ponad to, co rozumiem, bardziej umiłować to, co zakryte, to, co przede mną, to, co ma stać się owocem mojego krzyża. I chociaż tak wiele nie wiem – to przecież nie muszę wiedzieć. Bo nie na tym polega wiara, by wiedzieć, ale na tym, by ufać. Po części tylko poznaję, reszta jest tajemnicą.

Reszta jest obietnicą: że skoro Ty powstałeś z martwych, to i ja z martwych powstanę.