Kino z duszą: „Jak Bóg da”

lis 3, 2022 | Kino z duszą

Pierwszy czwartek miesiąca – 06 października 2022 r. godz. 19:00

Pierwszym seansem, na który zaprosiliśmy z o. Markiem Kotyńskim w ramach naszego cyklu „Kino z duszą” była włoska komedia „Jak Bóg da” .

Zachęcamy do obejrzenia zwiastuna:

Poniżej zamieszczamy recenzję autorstwa o. Marka Kotyńskiego:

Franciszkański model

Ten film was nie zachwyci, unosząc na niebiosa religijnych uczuć, nie rozgrzeje do czerwoności umysłów spragnionych intelektualnej strawy, nie powali z nóg odkrywczym tematem – wbrew temu, co zapowiada plakat reklamowy. Nie od tego zresztą są komedie. Może jednak sprowokować do zastanowienia, urzec niekłamaną skromnością i prawdą, która poruszy zapoznane pokłady wrażliwości czy tematy, skrzętnie omijane w swobodnych przemyśleniach podczas przerw w konfesjonale.

Film „Jak Bóg da”, który niedawno wszedł na ekrany polskich kin, opowiada o dobrym, ale apodyktycznym włoskim kardiochirurgu o imieniu Tommaso, którego lękają się podwładni i bliscy. Lata temu poznał on swoją fascynującą i pełną pasji żonę Carlę, która dziś więdnie w domowym zaciszu, jak ideały, w które kiedyś wierzyła. Małżonkowie mają dwoje dzieci: starsza Bianca nie ma zainteresowań, żadnych idei, ani pasji. Za to Andrea jest chłopakiem inteligentnym, studentem medycyny. Ostatnio młodzian wydaje się jednak zmieniać na niekorzyść: nie podchodzi do egzaminów na uczelni, zamyka się w swoim pokoju, a wieczorami wymyka się gdzieś ze swoim kolegą. Pojawiają się podejrzenia, że Andrea jest gejem. Ojciec, który jest odważnym obrońcą tezy, iż wszyscy są równi, nie przejmuje się tym zbytnio. Gdy syn zapowiada, że podczas rodzinnej kolacji oznajmi rodzinie ważną wiadomość, Tommaso, przygotowuje domowników, by nie okazali zdziwienia coming outem młodzieńca i przyjęli ogłoszenie ze zrozumieniem i akceptacją. Jednak podczas wieczornego posiłku Andrea ogłasza zaskakującą wszystkich decyzję: „Zostanę księdzem”.

Sensacyjna wiadomość wprawia wszystkich w stan kompletnego osłupienia i wywołuje szereg niespodziewanych reperkusji w rodzinie i środowisku. Dotyka ona zwłaszcza ojca, przekonanego ateusza, który wierzy wyłącznie w medyczne możliwości pomocy ludziom, nie w żadne religijne ocalenie świata. Wolałby, aby syn okazał się gejem, niż miałby zostać księdzem, służącym boga – mitu dla naiwnych nieszczęśników. Udając, iż całkowicie wspiera syna, ojciec zaczyna go śledzić. Chce się dowiedzieć, kto stoi za idiotyczną decyzją chłopaka.

Tommaso odkrywa don Pietro, kapłana „z przeszłością”, znacznie różniącego się stylem życia od innych księży, który pomaga biednym, opowiada biblijne przypowieści językiem potocznym (używa rzymskiego slangu) i jest wprost uwielbiany przez młodych. Doktor słucha jednego z rozważań Pietro na tematy ewangeliczne, uczestnicząc w spotkaniu przypominającym “one man show” odgrywany przed rozentuzjazmowaną młodzieżą. Ojciec przygląda się księdzu, który zrobił „pranie mózgu” jego synowi, uznaje go za mistyfikatora, którego fałsz musi obnażyć i potwierdzić przed synem swe antyreligijne przekonania. Wykorzystując wyjazd Andrei na rekolekcje do klasztoru, Tommaso, podając się za biedaka, postanawia zbliżyć się do księdza i rozpoznać, kim naprawdę jest ten katolicki showman. Wykrywszy jego grzeszki, pragnie zdemaskować go przed synem. Rozpoczyna się bezwzględna wojna, nielicząca się z kosztami i środkami. Ale intryga, jak to bywa w komediach, nie zawsze osiąga zamierzone cele, czasem nawet przynosi zaskakujące owoce…

„Jak Bóg da” jest nieźle upieczonym debiutem reżyserskim włoskiego scenarzysty, Edoarda Marii Falconego, który stylem nawiązuje do nurtu komedii all’italiana. Jak mawiał Mario Monicelli, mistrz komedii włoskiej, „różni się ona tym od wszystkich innych tym, że wyraża motywy dramatyczne w kategoriach komicznych, zabawnych, ironicznych i humorystycznych”. Zwinnie posługuje się kulturowym stereotypem zachowań, uczuć, wartości, nie wymagającym zbytniego wysiłku umysłu i chętnie wykorzystuje humor sytuacyjny, stawiając zwłaszcza na grę aktorską. Przez owe skromne, na pozór, środki komedia all’italiana realizuje jednak ważny cel, jest zdolna niepostrzeżenie otworzyć widza na przeżycie prawd, a nawet o c z y w i s t o ś c i, z którymi nie chce się on zmierzyć, omijając szerokim łukiem każdy poważniejszy dyskurs.

Rzeczywiście, film Falconego trzeba uznać z pewnością za zabawny, jednak nie rozśmiesza on do bólu brzucha. Reżyser nie idzie „po bandzie”, świadomie nie wykorzystuje wielu humorystycznych sytuacji, czasem zostawiając w widzach spory niedosyt. Nie chce uczynić ze swojego filmu farsy, do jakiej przyzwyczajają współczesne komedie. Chociaż w obrazie czuć wiele ironii, obraz wydaje się dość umiarkowany w wymiarze humorystycznym. Natomiast świetna gra aktorska (nie tylko protagonistów), przyciąga widza i próbuje zastąpić psychologiczną głębię postaci. Wszystko to po to, by poruszyć widza, obnażyć arogancję, brak wrażliwości na innych, despotyzm i uleganie stereotypom przez nieufność, przekonanie o własnej wielkości, o tym, że wszystko musi mieć jakieś drugie, bagniste dno.

Film Falconego jest nie tyle filmem o rodzeniu się powołania w młodym chłopaku, ile o chrześcijańskim powołaniu człowieka w ogóle, trochę jakby w perspektywie podsuwanej przez papieża Franciszka. Podkreśla, że ludzkie życie nie ma sensu, jeśli oparte jest wyłącznie o własne plany i ambicje, nawet te najszczytniejsze. (W związku z decyzją syna, Carla uświadamia, że dusi się w bezbarwnym życiu, pod ciężarem apodyktycznych zapędów postawą męża, i postanawia wrócić do pierwotnych ideałów).

Człowiek odkrywa zamysł Boga względem swego życia dopiero w perspektywie słowa Bożego. Dlatego don Pietro skupia się przede wszystkim na opowiadaniu ewangelii i nieustannie zachęca młodych, aby ją czytali. Aby w jej świetle próbowali zrozumieć swoje problemy, zwłaszcza, gdy życie daje im w kość. Film podkreśla, że pierwszym powołaniem człowieka jest powołanie do wiary, do bliskości z Bogiem. Jest ona łaską, która spada na nas w okolicznościach czasem zupełnie nieprzewidywalnych. Tak właśnie stało się w przypadku Andrei, chłopaka z bogatego, liberalnego i ateistycznego domu, który wyznaje przed rodzicami, że od dawna boryka się z brakiem sensu życia. Jego wewnętrzną pustkę napełniło radością dopiero spotkanie z osobą, z osobą Jezusa. Podobny brak sensu życia odczuwa infantylna siostra Andrei, która ogląda Jezusa z Nazaretu (stary film Franco Zeffirellego), jakby nigdy wcześniej nie poznała Nazarejczyka historii. Także burzliwa historia życia księdza Piotra wskazuje, że odkrycie więzi z Bogiem spada na człowieka często jak grom z jasnego nieba i, jeśli Bóg zechce, może zawrócić człowieka z nawet najbardziej zawiłej drogi.

Historia cenionego lekarza, głowy dobrze postawionej rodziny, wskazuje, że dzisiejsze mieszczaństwo i inteligencja, zwłaszcza we Włoszech, żywi się wieloma stereotypami odnośnie chrześcijaństwa. Bywa, że przedstawiciele tej grupy znają religię tylko z dziecinnych wyobrażeń, z opinii zasłyszanych w lewicowo nastawionej włoskiej szkole, z kościelnych skandali opisywanych w gazetach. Że tkwią oni w ogromnej ignorancji religijnej i kompletnym duchowym marazmie. Papież, Kościół, chrześcijaństwo, istnieją w kulturze, w mediach, a jakże, lecz oni sami są bardzo nieufni, a właściwie obojętni. Brakuje im przede wszystkim osobistego przeżycia, prawdziwego doświadczenia duchowego, spotkania w wierze z Chrystusem w dynamicznej wspólnocie Kościoła. (Nie przez przypadek zarozumiały i apodyktyczny ojciec nosi ewangeliczne imię niewiernego Tomasza). Brakuje im spotkania z Ewangelią i jej żywymi świadkami, choćby w osobie księdza, autentycznie przeżywającego swoją wiarę i misję.

Postać księdza w filmie „Jak Bóg da” jest fascynująca, choć oczywiście lekko przerysowana, jak to w komedii. Uderza mocno zwłaszcza jego autentyzm, który nie ma nic z surowego spojrzenia czy duchowej wyniosłości. To taki dobry przyjaciel, ale nie naiwniak, który zna własną tożsamość i nie da sobie „w kaszę dmuchać”; przy okazji budzi więc szacunek i respekt. Z pewnością także dlatego, że brak mu przywiązania do kościelnego formalizmu i przesadnie akcentowanych zasad. W jego zachowaniach uderza bezceremonialność i humor, którym posługuje się świadomie, jako narzędziem do zmniejszenia barier międzyludzkich, do rozbrajania nieufnych i zadufanych w sobie.

Don Pietro ma też dużo dystansu do samego siebie, co niewątpliwie wypływa z faktu jego pogmatwanej przeszłości. To ksiądz po przejściach, były złodziejaszek, który wielokrotnie trafiał do więzienia, jednak dotknięcie Bożej łaski sprawiło, że zrozumiał sens swojego życia w perspektywie wiary i stał się głosicielem Jezusa. (Pewnie dlatego nosi imię pierwszego apostoła, który kiedyś zaparł się Chrystusa). Z własnych grzechów uczynił on jednak użytek – posłużył się nimi, jako narzędziem pokory. Świadomość marnej przeszłości sprawia, że don Pietro się nie wywyższa, nie udaje innego niż jest w rzeczywistości, nie przecenia własnej wartości, potrafi nawet kpić z siebie, z własnych zdolności i możliwości. W ten sposób staje się bliższy zwykłym śmiertelnikom, którzy też mają swoje „trupy w szafie”.

Dwie cechy wyróżniają go jednak szczególnie. Pierwsza to głoszenie Ewangelii zwykłym i przyjaznym językiem, bez napuszenia i surowości, ale z prawdziwą wiarą. Widzimy księdza Piotra, gdy sprawuje mszę w kościele, lecz to, co stanowi jego pasję, przysłowiowe oczko w głowie, to przepowiadanie słowa Bożego, ewangelizacja. Za jego słowem przepadają młodzi, nawracają się starsi i powoli zbierają się we wspólnotę Kościoła. Nie idealną wprawdzie, ale za to żywą, zespoloną więzami przyjaźni bardziej niż tradycją.

Drugą cechą, która wyróżnia filmowego księdza jest wrażliwości na człowieka, umiejętność nawiązywania relacji, konkretna pomoc potrzebującym, opuszczonym i grzesznikom. Właśnie ona budzi ludzkie zaufanie i czyni go lubianym i znanym w środowisku: każdy wie, że może na niego liczyć w potrzebie. Don Pietro mieszka na zaniedbanych peryferiach Rzymu: narkomani sikają mu pod kościelnym ogrodzeniem, a uzależnieni od hazardu oddają mu pensję na przetrzymanie. Właśnie tam, własnoręcznie, remontuje on zaniedbany, tradycyjny kościółek, z którym związana była jego matka. Don Pietro reprezentuje model księdza, który Falcone wyraźnie aprobuje, promuje, (może idąc za wezwaniem papieża?). Ukazuje go bowiem jako chrześcijanina, który na wzór św. Franciszka z Asyżu, zdolny jest budować dzisiejszy Kościół.

Marek Kotyński CSsR

Jak Bóg da (Se Dio vuole), reż. Edoardo Falcone, scen. Edoardo Maria Falcone, Marco Martani, obsada: Marco Gallini, Alessandro Gassmann, Alex Cendron, Carlo De Ruggieri, Edoardo Pesce, Enrico Oetiker, Fabrizio Giannini, komedia, Włochy 2015, 87 min.